14 lutego 2017

Czekoladowe brownie z wiśniową nutą i sosem wiśniowym

Czekolado, ach czekolado,
chodzisz za mną w dzień i w nocy,
dziś Ci dam wygrać i zjem Cię.
O czekolado! 

Przepis jest bardzo prosty i szybki - serio - tego ciasta nie da ciasta zniszczyć. Całość zajęła mi, wraz z obiadkiem Młodzieńca dokładnie 43 minuty.
Przepis znalazłam w książce Anny Starmach, napisano w niej, że ciasto jest dla 6-8 osób (😆), niby da się, ale pozostaje olbrzymi niedosyt, pomimo mega-kaloryczności. Przepis trochę pozmieniałam, ale dam znać co, gdzie i jak.
Do dzieła, przygotujcie: 1 garnek, 1 miskę, szpatułkę do ciasta, mikser. Ten mikser to mój wynalazek, w oryginalnym przepisie nie był potrzebny.

Składniki:
  • 250 g gorzkiej czekolady
  • 280 g masła (margaryna do pieczenia też się nada, a całość na smaku nie straci)
  • 250 g drobnego cukru (1,5 szklanki - nie kubka!)
  • 75 g mąki
  • 75 g orzechów włoskich (ja je zamieniłam na mąkę - w sumie dałam 150 g mąki, czyli 1 szklankę)
  • 3 jaja
  • 1/2 szklanki wody
  • 50 ml wiśniówki (opcjonalnie - nie było w oryginalnym przepisie)
W oryginale Pani Anna prosi nas o posiekanie orzechów - to zapewne dodaje trochę czasu*, ale ja ten składnik zamieniłam na mąkę - jak kto woli. Do garnka wlewamy wodę, jak się zagotuje dodajemy cukier, a gdy się rozpuści, będzie taki cukrowy syrop, dodajemy połamaną czekoladę i masło. Potem mieszamy, mieszamy, mieszamy, a gdy już się wszystko rozpuści zdejmujemy z kuchenki. Ja dałam garnek na balkon, w zimie bardzo szybko się taka mikstura schłodzi, a nie ryzykowałam z dolewaniem do jajek wrzątku.
Właśnie, co z jajkami? W oryginale mieszało się mąkę i jaja, ale ja chciałam mieć pewność, że ciacho będzie lekkie, dlatego białka ubiłam na sztywną pianę (można dodać szczyptę soli), potem dodałam żółtka, a na końcu przesianą przez sito mąkę (tego również nie było w oryginale).
Obydwie masy łączymy, partiami wlewając czekoladową, która wciąż będzie ciepła/gorąca, do jajecznej, a na końcu dodajemy wiśniówkę. Ja jeszcze dodałam cukier z wanilią.
Na koniec przelewamy masę do tortownicy i nie martwimy się, że jest rzadka. Tortownicę wstawiamy do piekarnika nagrzanego do 180 stopni na 15 minut, chyba że nie chcemy lekko płynnego ciasta w środku, co jest niesamowite w tym deserze, to przedłużamy do 20 minut. Dodając wiśniówkę wydłużcie czas pieczenia o 5 minut. Przedłużenie przyda się również w sytuacji, gdy ciasto robimy na ostatnią chwilę, ponieważ właściwą konsystencję nabiera po kilku godzinach. Gdy nie możemy się doczekać, to ciasto można schłodzić na balkonie (w lecie nic to nie da, ale teraz zadziała świetnie).

*orzechy można umieścić w zawiniątku ze ściereczki kuchennej i wyżyć się na nim tłuczkiem do mięsa.

A oto i ciacho:

Jak widać jest coś jeszcze - sosik. Jest to właściwie kisiel wiśniowy, a do jego przygotowania potrzebujemy:

  • 450 g wiśni (np. mrożonych)
  • cukier puder - według uznania
  • 1 łyżkę mąki ziemniaczanej
  • 1/2 szklanki wody
Wiśnie przekładamy do garnka, zagotowujemy, po czym dosładzamy według uznania. Ja dodałam 3 czubate łyżeczki cukru pudru, po czym wlałam rozpuszczoną w wodzie mąkę. Pozostawiłam wiśnie lekko kwaśne, ponieważ ciasto jest bardzo słodkie i przyda się przeciwwaga.

Sos podajemy z ciastem, na ciepło lub na zimno.

Smacznego!

10 lutego 2017

KREM Z CUKINII Z POMIDORAMI dla niemowlaka

Dawno dawno temu, w nie tak odległej rzeczywistości, czekał sobie post na publikację....
Czekał, czekał i się doczekał ;)
Kiedyś doczeka się zdjęcia :)

Krem jest prosty i znów pomogło robienie leczo na zimę, ponieważ dzięki temu miałam domowy sos pomidorowy. Sos sam w sobie jest banalnie prosty do wykonania, u mnie był bazą do leczo, dlatego zrobiłam go z 2 kg pomidorów, które uprzednio wyparzyłam i obrałam - pracę ułatwiła woda z lodem w dużej misce i garnek z wrzącą wodą, w którym stale podtrzymywałam temperaturę. Pomidory zostały pokrojone, następnie gotowane do momentu powstania gęstego sosu, gdy pomidory zmiękły całość zmiksowałam i gotowałam aż sos lekko zgęstniał.

Część sosu odłożyłam z myślą o synku. Początkowo miałam obawy, bo przecież pomidory mogą uczulać. Na szczęście przypomniałam sobie, że były w niewielkiej ilości w gotowym obiadku, dedykowanym maluszkom po 6-tym miesiącu życia. Postanowiłam spróbować urozmaicić krem z cukinii, który mi został z poprzedniego dnia.

Na początek do 100 g kremu dodałam około 20 g kremu, a całość zagęściłam gotową kaszką manną na mleku. Nawet mnie smakowało ;)

Przerażone mamy uspokajam - Synek przeżył, obyło się bez alergii, kolek i innych przygód, a kupka była wzorcowa, a na dodatek dziś dostał zupę pomidorową, która mu bardzo smakowała.

Czekoladowe brownie z wiśniową nutą i sosem wiśniowym

Czekolado, ach czekolado, chodzisz za mną w dzień i w nocy, dziś Ci dam wygrać i zjem Cię. O czekolado!  Przepis jest bardzo pros...